Archiwum kwiecień 2005


kwi 22 2005
Komentarze: 0

Dziś coś we mnie pękło...Niby jesteśmy razem , ale nie odczówam żadnego wsparcia z JEGO strony...Niby się o mnie przejmuje...[może i sie przejmuje] ale co mi z tego przejmowania? I tak nie może mi pomóc w rozwiązaniu moich problemów...Bo tak naprawde nikt nie umie...Nie wymagam tego od niego...wystarczyłoby zeby mnie przytulił, powiedział ze jakos to będzie...żeby powiedział te jakże banalne słowa, które tak często słyszymy-->"że wszystko będzie dobrze".Ale nie.On nie jest taki domyślny...Tak jak ktoś mądry kiedyś powiedział -->"Nie ma kobiet niezrozumialych, sa tylko niedomyslni faceci ".A wzamian wsparcia co otrzymuje?? Zostałam uderzona? Bo co ?? Bo miałam skaleczoną ręke...Fajnie nieprawdaż??Zrozumiałabym, gdybym to ja sama sobie zrobiła, gdybym sama się okaleczyła.Ale tak nie było!Miałam mały wypadek...:(niestety.

nie mam humoru do głupich żartów...nie mam ochoty na durne gadki, nie mam ochoty słuchać i gadać o durnotach. Mam teraz pełno spraw na głowie...między innymi mature, do której nie mam nawet jak się uczyć bo mam problemy w domu...problemy zawsze były, ale teraz jest ich znacznie więcej, a co za tym idzie jest znacznie gorzej niż było.A komu???wszystko dzięki mojej siostrze;(.Mama strasznie się wszystkim przejmuje...nie ma z kim pogadać, to wszystko mówi mi...i tak z każdym dniem przybywa mi coraz wiecej problemów...nie dość,że moich własnych...to jeszcze innych osób. Brakuje mi poprostu sił...żeby to wszystko dźwigać na swoich barkach. Do głowy przychodzą mi straszne myśli...które wydają się być jedynym możliwym wyjściem...jednak wiem ze nie moge tego zrobić[przynajmniej na razie], bo potrzebuje mnie rodzina, potrzebują mnie przyjaciele...

Ja juz poprostu sobie nie radze, nie wiem co mam robić...Mam dość wszystkiego!Udawania,że wszystko jest OK, kiedy tak naprawde nie jest. Że w naszym " związku" wszystko gra...nie jest tak...coraz cześciej się zastanawiam, czy powinniśmy być razem...a rezultaty tych przemyśleć wcale nie są pozytywne...:/

przykro mi...przepraszam...brak mi cierpliwości i sił ,aby czekać na zmiany, które najprawdopodobniej nigdy nie nastaną...;(

 

 

mrta : :