Archiwum lipiec 2005


lip 06 2005 ;(
Komentarze: 1

I co??kolejna awantura w domu, bo kasy nie ma a siostra się rozwiszczała, że ona chce spódnice...Boże jaka ona jest głupia...żeby jej chociaż ta spódnica pasowała:/. Nerwy mi puszczają...A myślałam ,że ten dzień minie spokojnie, a tu zonk...Mateusza nie będę widziala cały dzień, bo jedzie z mamą na działkę i wróci dopiero wieczorem, a ja już nie mam ochoty nikogo widzieć. Nie wiem czy mi się tylko tak wydaje czy jakoś tak się dzieje, że za każdym razem jak potrzebuje Go, żeby był przy mnie to zawsze gdzieś musi indziej być:/...nie wiem , może tylko już przewrażliwiona jestem...ale mam ochote płakać, zniknąć gdzieś choćby na chwilkę i mieć święty spokój.ZAPOMNIEĆ.

Może zasne i się już nie obudzę?Słodkich snów sobie życzę...

mrta : :
lip 03 2005 Mam dość swojej rodzinki...
Komentarze: 4

Mam już poprostu serdecznie dość wszystkiego...cokolwiek w domu złęgo to oczywiście moja zasługa...bo jestem starsza i nie powinnam tak reagować, nie powinnam zwracać uwage rodzicom bo jestem jeszcze tylko gówniarą...Raz rządają ode mnie abym była już dorosła i reagowała, patrzyła na świat jak dorosła [ w końcu mam już te 18, we wrześniu skończe19 lat], a za innym razem traktują mnie jak dziecko...Pytają o moje poglądy na jakiś temat a potem je "depczą", pytają się mnie o jakieś rady...a potem i tak nie stosują się do nich...nawet nie próbują ich wprowadzić w życie...Już nawet nie rozmawiam z rodzicami...bo to nie ma sensu...Gdy mówię i tak mnie nie słyszą, Nie zwracają na mnie uwagi...Na pierwszym planie jest tylko Ulka.Gdy ona coś przeskrobie to co z tego...rodzice troche pokrzyczą i zapominają, a jeżeli mi coś się zdarzy...nawet coś naprawdę błahego to mam sajgon w domu...nawet gdy nie jestem winna to i tak win ależy po mojej stronie...chyba zaczynam się do tego przyzwyczajać, bo nawet gdy nic złego nie zrobiłam wine biorę na siebie, przyznaję się...Gdy Ulka coś przeskrobie to poprostu wychodzi z domu tak żeby rodzice niezauważyli że wyszła, gdy zauważą że Ulki nie ma całą złość kierują na mnie...Wyżywają się na mnie...może i jestem silniejsza psychicznie od Ulki, nie mniej jednak nie wiem jak długo wytrzymam to...Ktoś może pomyśłeć że dramatyzuje...jednak nie...żebyście spróbowali byc w mojej skórze, przeżyć jeden dzień z moja rodzinką...wiedzielibyście o czym teraz piszę...nieraz miałam myśli samobójcze...cięłam się, żeby ból fizyczny przytłumił ból wewnętrzny...działało ale na krótką metę.całe życie mam wrażenie,że nie powinno mnie być na tym świecie,że jestem nie potrzebna, a raczej potrzebna ale tylko gdy ktoś inny ma problem, gdy mama chce porozmawiać o Ulce, jakie są z nią problemy...ale ja doskonale wiem jakie problemy są z nią...Udaje przed rodzicami, że ich słowa mnie nie ranią, że jestem silna...jednak tak nie jest...Każde wypowiedziane przez nich złe słowo skierowane w moją strone rani mnie...Bardzo...płacze po nocach , gdy nikt nie widzi.Czasami modlę się o śmierć...wiem że to grzech, że samo myślenie o tym że chce się zabic jest grzechem, jednak czasem inaczej nie umiem myśleć.Już od dawna nie mam wsparcia od strony rodziny...

ojciec- pijak, alkoholik, który wciąż wypiera się tego, uważa że kiedy chce to może przestać pić, jednak tak nie jest.W miesiącu jest zaledwie kilka dni w których jest trzeźwy [ czasem 2, innym razem 7 dni na cały miesiąc],jak wypije troszke to nie jest zle...ale jak wypije już więcej to szuka zaczepki, kłótni i wogóle....to jest HORROR 

matka- nie widzi świata poza Ulką, to jej ukochana córka...wszystko dla Uleczki by zrobiła, bo Ulcia ma słabą psychikę i wogóle...non stop jej broni,

a Ulka,- gówniara młodsza o rok ode mnie...w tym roku znów będzie miała poprawkę z matmy...dzięki Bogu, że tylko z tego...bo była zagrożona z 7 przedmiotów i jak sie jej udało?? oczywiście dzięki mnie, kosztem mojej matury no i dzięki matce..a dlaczego była zagrożona??bo zamiast się uczyć wolała uciekać ze szkoły, szlajać się z jakimiś debilami po nocach...Pije, pali, ucieka z domu, nie wraca na noc do domu, potrafi uciec z domu, nie wracać 2 dni i nie dać znaku życia, a matka wtedy wychodzi z siebie martwiąc się o tego TUMANA.kradnie pieniądze z matki portmonetki...potrafiła zwinąć nawet 100zł...Policja przychodziła do domu bo była podejżana o kradziesz aparatu fotograficznego...poprostu super...nie mam z nią żadnego kontaktu, bierze moje rzeczy kiedy chce, które chce, potem nawet ich nie oddaje bo nie ma już czego oddawać, porwane, połamane, brudne tak, że nie da się odeprać...NIENAWIDZĘ JEJ....

I jak ja mam normalnie żyć, zachowywać się jak inni młodzi ludzie w moim wieku??, nie mam jak iść na impreze bo co??bo kasy nie mam, nie pójde do kina, bo kasy nie mam, nie prosze nawet o pieniądze bo wiem jaka będzie odpowiedź....NIE...

Tego przez co codziennie przechodze nie da się nawet opisać słowami...zbyt wiele tego jest, a wszyscy znajomi dziwią się co ci jest...i co ja mam im powiedzieć??opowiedzieć całą historię swojego życia??niestety nie umiem się otworzyć...zbyt wiele lat nikt mnie nie słuchał, nie dopuszczał mnie do głosu....tak więc wybaczcie mi gdy się wścieknę,na kogoś gdy zbyt wiele wypije alkoholu, że się obrażę gdy ktoś nie zwraca uwagi na to że coś mówie...że bede zła, albo przestane się wogóle odzywać bo ktoś mi przerwał gdy cos mówiłam...może inni tak nie reagują...ale oni mają normalna rodzinę, normalne życie...

przepraszam może wogóle nie powinnam o tym pisać, ale już nie umiem tak żyć, nie umiem tego dusić w sobie...i tak nikt tego nie przeczyta...

mrta : :