--= DYLEMATY ŻYCIA =--
Złość nieprzeciętnie
mnie rozrywa,
serce, duszę, umyśł mój,
nie mogę nerwów na wodzy utrzynać...
Chodzę oburzona po tej
marnej ziemi,
niby się bronię,
lecz nieskutecznie.
Ja ich nie rozumiem...
Co to za Epoka ?!
Głupota ich rozrywa
na cztery strony świata...
Nie bardzo widzę
mą przyszłość
w tych ładnych barwach...
Chociaż marzenia mam nieskończone.
Ale oni nie pomogą,
bo serca nie mają.
Najlepiej nic nie mówić,
zamknąć się w sobie
głęboko...
Nie ufać nikomu,
bo to niechybna
zguba
i patrzeć na siebie
jak na czarną postać
na demona
i starca, zużytego,
śmiecia, odpadka,
który nie potrzebuje
miłości,
lecz...
marzenia... me marzenia...
to nie fair...
Ja tak staram się ogromnie,
lecz to chyba bezcelowe,
gdyż chciałam,
starałam się pomóc
sobie w tych marzeniach.
Z całych sił
realizacji pragnęłam,
robiłam wszystkie
już kroki w tej
sprawie... i...
nic...
Dziura ozonowa
wisi nad mą głową...
Ty patrzysz na mnie,
lecz nie pamiętasz.
Wysilasz się,
by przypomnieć sobie
tamte chwile...
Pomóż mi Ty !
Ty możesz
mi pomóc,
więc postaraj się...
Zrób do dla
mnie...